Kto Wygrał Debatę w Końskich – opinia o dwóch debatach
Kto wygrał w Końskich?
11 maja 2025 roku, przed wyborami prezydenckimi, odbyły się dwie debaty, w których udział wzięła część kandydatów na urząd Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. W tym artykule ocenimy, kto „wygrał” te wydarzenia w następujących kategoriach:
-
Organizator
-
Dziennikarz
-
Uczestnik
1. Organizator
Organizatorem pierwszej debaty była Telewizja Republika, która dość spontanicznie zorganizowała wydarzenie na świeżym powietrzu, z udziałem publiczności. Dzięki żywym reakcjom widowni i mniejszej liczbie kandydatów, spontanicznie przygotowana debata okazała się dość ciekawa w odbiorze. Sama telewizja sprawiała wrażenie przyjaźnie nastawionej do wszystkich osób, które chciały wziąć w niej udział.
Organizator drugiej debaty pozostał nie do końca jasny — dziennikarka z Telewizji Polskiej w likwidacji wielokrotnie podkreślała, że jej stacja jedynie przekazuje sygnał, a organizatorem jest sztab Rafała Trzaskowskiego. Większa liczba kandydatów i ogrom pytań sprawiły, że z czasem dynamika wydarzenia osłabła, a debata zaczęła nużyć. O ile w pierwszej debacie publiczność żywo reagowała (czasem wręcz głośno), o tyle całkowity jej brak w drugiej pogłębił wrażenie nudy.
2. Dziennikarze
Każdą z debat prowadziło troje dziennikarzy — zawsze w układzie: jedna kobieta i dwóch mężczyzn i zawsze w ustawieniu: mężczyźni po bokach, kobieta w środku. W debacie transmitowanej przez TVP cała trójka sprawiała wrażenie „plastikowych kukiełek” wbitych w garnitury lub sukienkę. Zachowywali się mechanicznie, zadawali sztampowe pytania, a czasem wdawali się w niepotrzebną polemikę z wypowiedziami kandydatów.
Prowadzenie debaty organizowanej przez Telewizję Republika było trudniejsze — odbywała się na świeżym, mroźnym powietrzu, w obecności publiczności wyraźnie sprzyjającej tylko jednemu z kandydatów (Karolowi Nawrockiemu) i niechętnie reagującej na innych uczestników (szczególnie Szymona Hołownię i Marię Senyszyn). Dwaj dziennikarze prowadzący tę debatę wypadli dość blado na tle swojej koleżanki, która wyróżniła się umiejętnością panowania nad emocjami tłumu.
3. Kandydaci
Opinie o poszczególnych kandydatach przedstawiamy w kolejności alfabetycznej. Ocenę, kto wypadł najlepiej, pozostawiamy Wam.
Magdalena Biejat — wzięła udział wyłącznie w drugiej, „salonowej” debacie transmitowanej przez TVP, TVN i Polsat. Odpowiadała w typowy dla lewicy sposób, a jedyne, czym się wyróżniła, to moment, w którym odebrała Rafałowi Trzaskowskiemu tęczową flagę, którą on wcześniej wstydliwie schował.
Szymon Hołownia — jego zasługą było to, że protest przeciwko ustawionej debacie Nawrocki kontra Trzaskowski doprowadził do zorganizowania alternatywnego wydarzenia przez Telewizję Republika. Trzaskowski, widząc fiasko swojego pomysłu, zaprosił później kandydatów do drugiej, „salonowej” debaty. Hołownia ewidentnie nie radzi sobie z nieprzyjazną atmosferą — jego wypowiedzi stają się wówczas agresywne i nerwowe, co źle wpływa na odbiór. Wypadł lepiej w drugiej debacie, choć w obu jego odpowiedzi przypominały typową polityczną nowomowę pełną wielkich słów i pustych fraz. Zadawał też agresywne pytania, które bywały bezsensowne, przypominając szkolne odpytywanie. Niekorzystnie wypadły również ataki na nieobecnych — tego po prostu się nie robi.
Marek Jakubiak — posiada dużą wiedzę, ale nie potrafi jej przekazać w atrakcyjny sposób. Sprawiał wrażenie, jakby miał obsesję na punkcie Niemców — niemal każda wypowiedź odnosiła się do nich, jakby byli głównym problemem Polski.
Karol Nawrocki — jego występy były bardzo nierówne. Na większość pytań odpowiadał w sposób sztampowy, jakby recytował wyuczone formułki. Znacznie lepiej wypadał w krótkich momentach, gdy udawało mu się wyjść poza utarte schematy.
Joanna Senyszyn — pokazała, że potrafi przemawiać zarówno w studiu, jak i na scenie, w obliczu nieprzychylnego tłumu, nad którym zdołała zapanować. Wykazała się również dobrą znajomością ekonomii. Wśród kandydatów lewicowych wypadła znacznie lepiej niż Magdalena Biejat. Była jednak podobna do Marka Jakubiaka — on ma pretensje do Niemców, ona zaś do hierarchów Kościoła katolickiego. Oboje przypominali Katona Starszego, kończącego każde wystąpienie słowami: „Ceterum censeo Carthaginem esse delendam” („Poza tym uważam, że Kartagina powinna zostać zniszczona”).
Krzysztof Stanowski — jako jedyny wypowiadał się szczerze i krytycznie wobec obecnego establishmentu. Słusznie zauważył, że żaden z pozostałych kandydatów nie posiada „nadprzyrodzonych” kompetencji do sprawowania urzędu prezydenta, a wielu z nich już sprawuje władzę i obiecuje to, czego dawno nie zrealizowali. Otwarcie przyznał też, że wcale nie chce być wybrany.
Rafał Trzaskowski — był to dla niego bardzo nieudany dzień z trzech powodów. Po pierwsze, źle wypadło to, że nie miał odwagi pójść na debatę organizowaną przez Telewizję Republika, co pokazało, że lubi występować tylko przed przychylnymi dziennikarzami. Po drugie, został zmuszony do przeprowadzenia debaty z wieloma kandydatami, co było dla niego niekomfortowe. Po trzecie, sprawiał wrażenie zmęczonego, unikał konkretnych odpowiedzi, uciekał się do pokrzykiwań, złośliwości, sztucznych uśmiechów i przesadnej gestykulacji.
W „salonowej” debacie uczestniczył jeszcze jeden kandydat, jednak był tak niewyrazisty, że jego nazwisko nie zapadło w pamięć.